„Żaden człowiek nie odważy się dotrzeć bliżej bieguna, niż mnie się to udało” - słowa jednocześnie pełne dumy z własnych dokonań, a jednocześnie słowa potwierdzające bezsilność wobec potęgi przyrody. Czy te słowa zapisane w dzienniku pokładowym przez Jamesa Cooka rzeczywiście były prorocze czy też były jedynie zapisem subiektywnej oceny możliwości dalszej eksploracji Oceanu Południowego.

Człowiek jednak posiada marzenia. Marzenia, które nieraz są tak silne że dążąc do ich spełnienia zdeterminowany człowiek pragnie pokonać wszelkie przeszkody, zwłaszcza wtedy gdy przeczyta takie zdanie jak te autorstwa kapitana Cooka.
„Przedkładam choćby godzinę rozmowy z mieszkańcem Terra australis incognita nad spotkanie z największym uczonym Europy”. Takie zdanie wypowiedział matematyk francuski Pierre Maupertuis, przyjaciel Fryderyka II, króla Prus. Dążenie do odkrycia nieznanego spowodowała iż pomimo ostrzeżeń J. Cooka pojawili się następni śmiałkowie którzy podążyli jeszcze dalej.
Pamięci tych odkrywców poświęcona została seria znaczków wydana przez pocztę Brytyjskiego Terytorium Antarktycznego w 1973 roku. Na 15 znaczkach zostały umieszczone podobizny tych polarnych śmiałków wraz z okrętami oraz samolotami na których przybywali na Biały Ląd. Seria jest ciekawa gdyż nie znajdujemy na niej zdobywców bieguna. Jest ona poświęcona odkrywcom, w tym także tym o których być może słyszymy pierwszy raz.

Nic więc dziwnego że serię otwiera podobizna Jamesa Cooka 1728 – 1779. Jest on pierwszym żeglarzem który wszystkie swoje wyprawy poświęcił odkryciom naukowym. Nie był więc ani korsarzem, ani kupcem czy też typowym do tej pory łupieżcą. Można więc stwierdzić że był pierwszym, świadomym odkrywcą. Z obrazu namalowanego w 1776 r. przez Nathaniela Hollanda emanuje siła i zdecydowanie. Takim też był dowódcą w trakcie swoich trzech wypraw  które przeszły do historii.

 

Nas jednak interesuje jedynie druga wyprawa, która trwała 3 lata -1772-1775. Tym razem Królewskie Towarzystwo Naukowe zleciło Cookowi poszukiwanie mitycznej Terra australis incognita , której nie udało się odkryć w trakcie pierwszej podróży. Ponieważ Cook opływając Nową Zelandię udowodnił, że nie jest ona częścią żadnego większego lądu, przypuszczano że Terra australis leży bardziej na południe od pierwszej trasy ekspedycji. W skład ekspedycji wchodziły dwa okręty HMS „Resolution” pod dowództwem Cooka i  HMS „Adventure”pod dowództwem Tobiasa Furneaux. Oprócz marynarzy na pokładzie statku znaleźli miejsce także ojciec i syn Jan i Jerzy Forsterowie którzy mieli za zadanie „zebranie, opisanie i oddanie na rysunkach okazów przyrody, z którymi zetkną się w czasie wyprawy” - tak brzmiała instrukcja której autorem był lord Sandwich, admirał floty angielskiej. W tym miejscu warto dodać że Jerzy Forster urodził się w 1754 roku w Mokrym Dworze pod Gdańskiem a więc jako poddany króla polskiego!! - to taki mały polonik, chociaż Forsterowie z pochodzenia byli Szkotami. Forsterowie nie tylko prowadzili badania przyrodnicze ale także dziennik wyprawy który został wydany po ich powrocie. Nazwisko Forstera na trwale także zostało utrwalone w łacińskiej nazwie pingwina cesarskiego. Zachowały się także rysunki pingwinów wykonane przez Jerzego Forstera.

 

Powróćmy jednak na trasę rejsu. Oto,pod koniec grudnia 1772 roku na 57 stopniu szerokości geograficznej południowej marynarz pełniący wachtę krzyknął:
–  Lód prosto przed nami!
Biała i dosyć wysoka ściana, przed która pływała eskadra gór lodowych, zdawała się zajmować cały horyzont. Piękno widoku nie odbierało mu jednak grozy. W pewnym momencie usłyszeli huk, jakby armatni wystrzał, potem drugi i jeszcze jeden. Góry lodowe zderzały się ze sobą, wzajemnie się rozbijały.
Forster zanotował: „Był to widok zatonięcia rozbitego świata”. Niestety, góry lodowe uniemożliwiały poruszanie się dalej na południe. Oddajmy więc z powrotem głos naszym przyrodnikom:
Widok fok i pingwinów obudził na nowo nadzieje niektórych naszych towarzyszy: kazali nam rozglądać się za lądem.... Przebieg podróży szybko rozwiał jednak te oczekiwania, podważając jedynie świadectwa tych, którzy dowodzili bliskości lądu”. Korzystając z możliwości zejścia na wyspy lodowe uzupełniano zapasy wody pitnej. Możemy to zobaczyć na rycinie zamieszczonej w relacji Cooka z wyprawy opublikowanej już po powrocie.

 

17 stycznia 1773 roku - „przed południem przekroczyliśmy krąg polarny, wpływając w południową strefę zimna, w głąb której nie dotarł żaden dotąd żeglarz.... Dalej na południe rozciągało się pole lodowe, tak ogromne, że z wierzchołka masztu nie widać było jego kresu. Widząc, że nie można posuwać się dalej w tym kierunku, kapitan Cook nakazał obu statkom zawrócić i skierować się na północny wschód”.
Wyprawa Cooka dotarła do 71 stopnia 10 minut szerokości geograficznej południowej. Punkt ten zostanie rekordem w osiągnięciu szerokości na okres całego następnego 50-lecia. Płynąc z powrotem Cook dociera w dzień Nowego Roku 1775 do wysp które po raz pierwszy zobaczył w 1675 roku de la Roche i nazwał San Pedro. Tym razem, idąc za radą Forstera, Cook przyznaje sobie prawo przemianowania jej, San Pedro traci więc poprzednią nazwę – od tej pory wyspa będzie się zwała Południową Georgią na cześć króla Jerzego.
Tak wyglądała zatoka Possesion Bay w której cumował statek Cooka – rycina także pochodzi z pierwszego wydania relacji z wyprawy.

 

Nic dziwnego że brytyjska administracja tych wysp uczciła pamięć swojego odkrywcy wydaniem 4 znaczkowej serii w 1979 r. na której oprócz podobizny kapitana zaznaczono także trasę jego podróży oraz, jakże by inaczej, głównego mieszkańca tych wysp jakim jest pingwin.

 

To nie były jedyne nowo odkryte wyspy, po opuszczeniu wysp Południowej Georgii, niespodziewanie udaje się odkryć nową grupę wysp. Cook opisuje je następująco: „Widok tych nowych wybrzeży przejmował grozą... jak daleko powiodło się nam zapoznać z tym krajem i otaczającymi go drobnymi wysepkami, wszędzie napotykaliśmy ten sam widok pustki i grozy”.
Wyspa została nazwana Ziemia Sandwicha na cześć ówczesnego szefa Admiralicji angielskiej – poza tym pomysłodawcy znanej nam dzisiaj pod nazwą sandwicza kanapki!! - ale wyspy te były tak niegościnne a załoga i sam kapitan tak już zmęczeni że tym razem już nieodwołalnie okręty skierowały się na północ kończąc tym samym 22 marca 1775 r. w Kapsztadzie swoją drugą podróż w trakcie której okrążony został biegun południowy.
Ta piękna koperta FDC wydana z okazji 200 -lecia odkrycia wysp upamiętnia na znaczkach zarówno widok zatoki jak i statku który do niej zawinął ponad 200 lat temu.

 

Następnym  wielkim odkrywcą jest Fabian Gottlieb von Bellingshausen -1778-1852. Jego podobizna widnieje na drugim znaczku z omawianej przez nas serii.

 

Ten Rosjanin, co prawda z pochodzenia Niemiec urodzony na terenach dzisiejszej Estonii – stąd tez tak mało rosyjskie nazwisko oraz imiona. Poczta Estonii uczciła ten fakt wydając odpowiedni walor.

 

Już od dziecka marzył o karierze marynarza. Akademię Morską w Kronsztadzie kończy w wieku 18 lat wstępując do niej jako kadet w wieku 10 lat!! Zafascynowany podróżami Cooka bierze udział w pierwszej rosyjskiej wyprawie dookoła świata w latach 1803-1806. Po powrocie szybko  awansuje dowodząc różnymi okrętami i cały czas podnosząc swoje umiejętności. Nic więc dziwnego że w 1819 roku, kiedy to car Aleksander I zezwolił na zorganizowanie ekspedycji podbiegunowej Bellingshausen zostaje mianowany jej dowódcą. W tej chwili jest to już doświadczony żeglarz i dowódca.

  Zachowała się jego podobizna na której widzimy człowieka który być może nie sprawia wrażenia wilka morskiego, a bardziej romantycznego myśliciela. Faktem jest jednak że był to jak na tamte czasy wyjątkowy dowódca, świadczy o tym chociażby ta oto notatka:
„Schludna odzież i czysta bielizna wywierają pobudzający wpływ na ciało, działając również pośrednio na usposobienie załogi i w pewnej mierze powstrzymują ją od złego zachowania” W dalszym ciągu wymienione są szczegółowo odzież , jaka bezwarunkowo musi posiadać każdy członek załogi między innymi:

  • 4 mundury marynarskie i kurtki wełniane,
  • 2 pary spodni wełnianych,
  • 4 kurtki robocze z grubego płótna,
  • 1 płaszcz z szarego sukna
  • 1 okrągły kapelusz z szerokim rondem,
  • 11 koszul płóciennych,
  •  7 koszul flanelowych itd.

Dla członków swojej załogi wywalczył ośmiokrotnie wyższe wynagrodzenie dla niższych stopni służbowych   niż   to   praktykowano.   Wszystkie   te   informacje   można   znaleźć w dzienniku prowadzonym przez kapitana, który został wydany także i w Polsce.

 

Po tych wszystkich starannych przygotowaniach 4 lipca 1819 roku ”Wostok” pod dowództwem kapitana Bellingshausena oraz mniejszy „Mirnyj” pod dowództwem Michaiła Łazariewa wyruszają w podróż, która znowu przesunie ludzkie granice poznania. Obaj ci żeglarze zostali uczczeni w swoim rodzinnym kraju znaczkami wydanymi w 1950 roku z okazji 130-lecia wyprawy.

 

Po przepłynięciu Atlantyku 20 listopada 1819 roku oba okręty opuściły Rio de Janeiro, kierując się w stronę Georgii Południowej, gdzie Bellingshausen, sporządzając mapę jej południowych brzegów, uzupełnił badania Cooka. Podążając dalej śladami swojego poprzednika, skierował się ku wyspom Sandwich Południowy, które zbadał, korzystając z lepszych warunków pogodowych, niż miał Cook. Potwierdził, że jest to archipelag złożony z małych wysp. Płynąc dalej na wschód, przekroczył 15 stycznia 1820 roku koło podbiegunowe. Mimo że jego wyprawa dokonała tego jak druga w historii – nie odnotował tego faktu w swoich dziennikach.
Od tego momentu załoga obu statków wkracza na łamy historii – czy to oni jako pierwsi zobaczyli stały ląd Antarktydy a więc tym samym to kapitanowi Bellingshauesonowi należy się palma odkrywcy? Niestety jesteśmy teraz skazani na dowolność interpretacji.
Gdyby warunki pogodowe były lepsze, 26 stycznia mógłby zobaczyć kontynent. Płynął jednak w padającym śniegu i widział jedynie, jak zanotował w dzienniku, „ciągnącą się od wschodu przez południe do zachodu stałą pokrywę lodową”. Przypuszczalnie był to lód szelfowy na Morzu Haakona VII, który w tych czasach prawdopodobnie wychodził daleko w morze. Ponieważ geografowie uważają lód kontynentalny za część kontynentu – w innym przypadku Półwysep Antarktyczny należałoby uznać za archipelag – więc pierwsze dostrzeżenie Antarktydy należy przypisać Bellingshauesenowi.Niektórzy co prawda uważają, że widział on lód pakowy, ale fakt,  że zapisał w dzienniku „lód kontynentalny” wydaje się przesądzać sprawę.
Problem polega na tym że ta ekspedycja była często pomijana milczeniem w historii odkryć, ponieważ jego dzienniki zaginęły, a skromne dane osobowe do 1902 roku – wtedy ukazało się ich tłumaczenie na niemiecki – były dostępne jedynie w języku rosyjskim. Na język angielski przetłumaczono je dopiero w 1945 roku!
Na tej węgierskiej karcie maksimum widzimy oprócz historycznej podobizny kapitana wraz z jego statkiem także nowoczesny już pojazd do poruszania się po lodzie oraz stałych mieszkańców tych mroźnych terenów.

 

Nic więc dziwnego że pomimo poprawy pogody dzięki której mógł 5 lutego precyzyjnie zapisać to co widział na horyzoncie: „Lód na SSW przylega do urwiście zakończonego mocno osadzonego lodu, jego krawędzie są prostopadłe i tworzą szereg zatok, a jego powierzchnia wznosi się w kierunku południowym na taką odległość, że nawet z rei nie widać jego końca” - musiał zawrócić wobec widma nadciągającej zimy i kończących się zapasów.
Po spędzeniu zimy w Port Jackson (dzisiejsze Sydney) w październiku 1820 roku oba statki powróciły na południe. Jednakże tym razem trafił na ciężkie warunki lodowe. Jednakże 21 stycznia 1821 roku dotarł do najdalej położonego na południe punktu swojej podróży na 70 stopień szerokości południowej – i odkrył Wyspę Piotra I, pierwszy ląd, jaki widziano na południe od koła podbiegunowego. Odkrył również ląd, który nazwał Ziemią Aleksandra – dopiero w 1940 roku stwierdzono, że jest to wyspa oddzielona od lądu wąską cieśniną zamarzającą zimą –   oznajmiając:

„nazwałem to miejsce wybrzeżem, ponieważ ciągnie się na południe tak daleko, że tracimy je z  pola widzenia”.

Na tym odkryciu kończy się w zasadzie odyseja polarna Bellingshausena, gdyż zawrócił na północ , zawijając jeszcze raz na Szetlandy oraz na wyspę Deception gdzie napotkał statki łowców fok. Jeden z nich – Nathaniel Palmer – zawitał nawet 25 stycznia na pokładzie jego statku. Palmer także uchodzi za tego który pierwszy raz widział stały ląd Antarktydy, ale to już inna opowieść. Swoją podróż zakończył 4 sierpnia 1821 roku w Kronsztadzie.

Niestety, Rosjanie nie wykorzystali efektów tej podróży. Dla nierosyjskojęzycznych czytelników mapy oraz dzienniki ekspedycji były niedostępne. Przez następne kilkadziesiąt lat osiągnięcia Bellinghshausena były nieznane. W Antarktyce jego imieniem nazwano lodowiec szelfowy, morze oraz stację naukową która możemy zobaczyć zarówno na  zdjęciu jak i na całości nadanej na tej właśnie stacji.

 

 

 W ten sposób poznaliśmy zaledwie dwóch spośród 15 odkrywców których podobizny widnieją na omawianej serii.